Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gła do pokoju bawialnego, nucąc swoję piosenkę.
Ewunia patrzyła na nią zdumiona:
Czego się ta Jania tak cieszy?
Ziewnęła raz i drugi, przecież poszła także i stanąwszy w progu patrzyła na uwijającą się dziewczynkę, która z wielką wprawą ocierała z kurzu książki, obrazy, lampy, zwierciadła, a robiła to wszystko bez hałasu, bez łoskotu, kręcąc się jak mała myszka w szarej swojej sukience.
— Dawniej, w rannych godzinach miewałam lekcye — odezwała się odwróciwszy główkę do Ewuni, ale teraz wakacye, więc cały dzień mam wolny.
— Piękna mi wolność! — pomyślała sobie Ewunia — nakrywać do śniadania i wycierać kurze! — uśmiechnęła się lekceważąco i wzruszyła ramionami.
Jania nie przerywała swojego zajęcia; od czasu do czasu wytrzepywała ściereczkę przez otwarte okno, przemawiając to do jaskółki, która nad niem gniazdko uwiła, to do Brysia, który w pobliżu drzemał. A w ślad za każdym ruchem małej gosposi, sprzęty