Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naparstek. Wszystko to leżało zapomniane, nietknięte, pyłem okryte, a Ewunia ziewała a ziewała i wałęsając się z kąta w kąt, jedną tylko na uwagi mamy miała odpowiedź: „Kiedy mnie się nudzi“.
Aż raz przyjechała do rodziców Ewuni stryjenka, która też miała córeczkę Janię, a kiedy się zgadało o tych wiecznych nudach, na które narzekała Ewunia, uśmiechnęła się stryjenka i rzekła:
— Już jabym na te nudy znalazła lekarstwo. Pozwólcie tylko Ewuni, choć na miesiąc pojechać do mnie, a zaręczam, że powróci wyleczona zupełnie.
Spojrzeli po sobie rodzice Ewuni i na próbę taką przystali.
— Ha! — powiedział tata — niech jedzie! Może jej będzie weselej w obcym domu.
— Niech jedzie! — powtórzyła mama, choć jej się serce ścisnęło na myśl, że przez miesiąc nie zobaczy swojej jedynaczki. — Wolę, że będzie daleko, niż mam co dzień patrzeć na jej twarz skrzywioną. Cóż robić!...