Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciem cieszy. Słuchaj jak z pola płynie pieśń żniwiarzy, jak ptaszki wesoło śpiewają, jak muszki brzęczą radośnie...
Ty jedna tylko chodzisz zasępiona, bezczynna, ty jedna nie bierzesz udziału w tym ruchu, w tej pracy ochoczej, w tej wesołości powszechnej...
— I cóż ja winna, proszę mamy, kiedy mi się nudzi...
I o to małe słówko: „mnie się nudzi“, rozbijały się wszystkie usiłowania mamy, aby Ewunię rozerwać, aby ją rozruszać i zająć. Ewunia od samego już rana zaczynała ziewać, przy lekcyach to ziewanie wzrastało tak, że była obawa, aby jej się buzia nie rozdarła; obiad nie smakował, zabawki nie nęciły, aż wszystkie te kwasy roztapiały się w mazgajowatym płaczu, który Jaś porównywał do jesiennej, trzy dni trwającej słoty. Napróżno tata zwoził gry i łamigłówki, napróżno ciocia stroiła śliczne laleczki, napróżno dziadzio przysyłał piękne książki z obrazkami, napróżno babunia podarowała naszej panience szkatułkę, w której były włóczki, kanwa, igły i mały srebrny