Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— E... raz wraz w pole... cóż tam w tem polu ciekawego!...
— To weź igiełkę i poszyj trochę, albo dla siebie, albo dla laleczki...
— E... ciągle tam to szycie!
— No to może dać ci książkę? Tę z obrazkami, od dziadzia? — poczytasz sobie.
— E... ciągle tam to czytanie...
— A może chcesz się bawić swojem gospodarstwem? Dam ci trochę migdałów, trochę rodzenków, jabłuszko, ciasteczko, to wyprawisz bal dla siebie i dla Jasia.
— E... takie tam gospodarstwo!
— No więc czegóż ty właściwie chcesz, moja Ewuniu?
— Albo ja wiem?... Mnie się nudzi...
— Ależ moje dziecko, staraj się czemś zająć, zabawić! Sama sobie i innym staniesz się nieznośną tem ciągłem krzywieniem się i wałęsaniem z kąta w kąt bez żadnego celu. Patrz tylko, jak słońce świeci, jak jaskółeczka zbiera żywność dla swego drobiazgu, jak pszczółki rojem wylatują z ula na kwitnące koniczyny; patrz jak wszystko co żyje krząta się, zabiega i ży-