Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nęły, jak biedna Antkowa chora leży i jak ja się opiekuje Kasią. Dziecina przywiązała się do mnie bardzo. Przyjedź tylko, a zobaczysz jakie jej koszulki poszyłam. A fartuszek to ma z różowej sukni Małgorzatki. Tata nazywa Kasię moją żywą lalką. Ale to co innego. O, zupełnie co innego! Czy wiesz? Przy Małgorzatce, przy Dydonie, często byłam leniwa, nieposłuszna, czasem nawet zła jak osa... Widzisz, mówię ci to szczerze. A przy Kasi strzegę się tych wad jak ognia, żeby ona złego przykładu nie brała ze mnie. Ani niedorzeczny śmiech Małgorzatki, ani zrozpaczona minka Dydony nic mnie jakoś nie obchodziły; a Kasia kiedy się zaśmieje, to jakby mi kto co najweselszego powiedział; a kiedy płacze, to i ja smutna, póki jej jakoś nie pocieszę. Jak urośnie trochę, to ją czytać nauczę, a teraz opowiadam jej bajeczki i uczę ją mówić wyraźnie, czysto. Nie uwierzysz, jakie to miłe zajęcie. Franek tylko nie kontent, gdyż mówi, że teraz nie tyle kozłów i nie tak dokazujemy jak pierwej, a co do cioci, to biedna ona znów wzdycha, mówiąc,