Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i do wody wrzucili. Ale że to już ich samych złość wzięła, więc jeszcze w wodę kamieniami ciskali i tyle tego narzucali, że się one łodygi w pękach zastanowiły, z wodą nie poszły i u brzegu przywalone kamieniami zostały.
— Pawłowa! Pawłowa! — zawołała z drugiego pokoju mama. — A co tam tak marudzicie?
— Zaraz, zaraz, proszę pani! — odrzekła Pawłowa, — i już się zbierała odejść, kiedy Julisia podskoczyła do progu.
— Moja mamusiu! Moja złociutka, tylko mi Pawłowa skończy o lnie...
— E... — odrzekła mama — czy to raz już słyszałaś?
— Moja mamusiu, — prosiła dziewczynka — to takie ładne!
— No kończcież tam te bajki prędzej, bo mi tu Pawłowa potrzebna.
— Duchem, duchem skończę, proszę pani! — zawołała Pawłowa, którą Julisia z wielkiej uciechy za szyję chwyciła, i tak rzecz swą prowadziła dalej:
— Król tymczasem po całym świecie szu-