Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dwoma ostatecznościami narodowemi i politycznemi, pragnął gorliwie doprowadzić tutaj do jak najlepszego porozumienia między rządem a nowymi jego poddanymi, wierzył mocno, że mu się to powiedzie i chciał szczerze dobra współziomków, do których go serce i natura ciągnęły. Też same uczucia ożywiały księżnę Ludwikę; okazywała je przy każdéj sposobności i od początku zaraz zaufaniem swojem i przyjaźnią obdarzyła kilka pań naszych, szczególnie znaną ci już z dawniejszych moich opowiadań panię Annę Mycielską. Wszakże stanowisko księstwa Radziwiłłów było raczéj reprezentacyjne, jak to mówią, niż polityczne i urzędowe; rzeczywisty zarząd prowincyi znajdował się, od pierwszéj chwili panowania pruskiego, w ręku naczelnego prezesa, radzców i urzędników, stanowiących z nim tak zwana rejencyę, odnoszącą się bezpośrednio nie do namiestnika, lecz do ministrów w Berlinie. Za pierwszego prezesa, Zerboniego, osobistości z pochodzenia i usposobienia kosmopolitycznéj, zachodziły między namiestnikiem a rejencyą całkiem znośne stosunki; porozumiewano się i ustępowano sobie nawzajem, zwłaszcza że i wiatry berlińskie w owych początkach wiały dość spokojnie. Ale gdy po Zerbonim nastąpił późniéj pan Baumann, któremu już z miny widać było, że mu bogowie życzliwych uczuć i dworskiéj ogłady poskąpili, zmieniać się tam zaczęła, w dawnym jezuickim klasztorze, wzajemność obydwóch obozów na niekorzyść namiestnikowskiego. Prąd absolutyzmu biurokratycznego i germanizacyjnych dążności wzrastał powoli, lecz coraz silniéj, a wpływ księcia Antoniego na sprawy i osoby słabnął coraz widoczniej, dla tego też ostatniemi laty częstsze i dłuższe bywały pobyty radziwiłłowskiego dworu w Berlinie lub na letniéj siedzibie w Ruhbergu. Prócz tego, jeśli od polskiego spółeczeństwa nie doznawało Radziwiłłostwo, ile mi wia-