Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w Poznaniu Baptiste, a raczéj Jean Baptiste Moret, pierwszy kamerdyner księcia Antoniego, czyli major domus, mający dozór nad służbą i porządkiem gospodarstwa wewnętrznego. Podczas uroczystych obiadów, wieczorów i balów stał wyprostowany na końcu sali, w krótkich spodniach, długich pończochach i wygalonowanym fraku, wskazując skinieniem głowy i ręki podwładnym co mają czynić; ale kto spotkał na ulicy ten egzemplarz starannie ubrany, poważnie i sztywno kroczący, z siwą głową do góry, spoczywającą na szerokiéj białéj chustce, z dużą przystojną twarzą gładko wygoloną, mógł go wziąć za jakąś cndzoziemską dystynkcyę, która raczyła zawitać do naszego miasta. Stary Moret nie pochodził jednak z markizów, lecz z chłopów pikardyjskich, jak mi sam powiadał, żadnéj innéj lingwy nie umiał, prócz francuzkiéj, w któréj bardzo biegle, ale nie zbyt elegancko się wyrażał.

Jeszcze za panowania Ludwika szesnastego wstąpiwszy do gardes françaises, odbywał podczas rewolucyi rozmaite kampanie w Holandyi i w Niemczech, a w jednéj z nich miał za towarzysza broni Bernadotta, z którym zwykle stawał w tych samych kwaterach i przespał się nieraz na tem samem łóżku, lub na tym samym snopku, jak wypadło. Bernadotte nie zapomniał o nim, bo, gdy wiele późniéj Baptiste spotkał dawniejszego towarzysza broni gdzieś tam w Niemczech, przypomniał go sobie natychmiast ówczesny szwedzki następca tronu, przyjął po przyjacielsku i chciał zabrać z sobą do Szwecyi. Podziękował mu za tę łaskę Baptiste, który był już wtedy od lat kilku w służbie, lubił jednak za starych lat swoich o tym wypadku każdemu opowiadać. Kiedy i z jakiego powodu znalazł się u Radziwiłłów, tego nie wiem, panie Lu-