Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

krainie nie było mowy o wygodach życia; stosunki co do zwyczajnych potrzeb, mieszkania, służby i wyżywienia nie wznosiły się ponad patryarchalny poziom. Pan sędzia, albo jego małżonka kupowali sami jaja, mięso lub jarzyny na rynku; pani pułkownikowa gotowała obiad dla pana pułkownika, a pani posłowa szorowała sobie pokój; mieszkania, łóżka i wszelkie sprzęty domowe były takie, mniéj więcéj, jak ich za czasów Ezawa i Jakuba używano. Prócz tego klimat Zofii ostry i zimny wpływał niekorzystnie na naszego słowianofila; zamiast się polepszyć, pogorszyło mu się niemal zaraz z początku, tak iż zona, która, w mniemaniu, że owa podróż męża będzie niewinną wycieczką do wód, pozostała w Poznaniu, niepomyślnemi wiadomościami przestraszona, podążyła sama jedna, bez względu na późną porę (bo to było w końcu listopada), na słabe swoje siły i na kilkodniową jazdę w chłopskich wózkach wśród dzikiego kraju, po pustych przestrzeniach i przez pasma gór śniegiem pokrytych, aby tylko męża i córkę mieć pod opieką. Ile w kobietach naszych jest odwagi i wytrwałości, kiedy niemi serce powoduje, tego nam dowód dała wtenczas pani Szulcowa. Los był dla niéj łaskaw; stanęła szczęśliwie w Zofii i zastała swoich przy życiu. Pan Kaźmirz przeleżał jednak na łóżku większa część pobytu swego w Bułgaryi, a w obawie, że powrót jego do Poznania albo wcale nie nastąpi, albo długo się przewlecze, przysłał do Westy proźbę o zwolnienie go z urzędu. Niewygody, choroba i cierpienia, wśród otoczenia jeszcze całkiem obcego, były dla niego zresztą rzeczą niemal poboczną; ile mógł, trzymał w czynności umysł i uczucia swoje, pisywał do przyjaciół obszerne listy, do dzienników naszych korespondencye rozmaitéj treści, częste miewał narady z Bułgarami zajętymi oświatą swego kraju, ogłaszał nawet drukiem w języku krajowym roz-