Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i słyszałem także, iż dużo prac jego rozmaitéj treści pozostało w rękopisach.
Z tego, co ci tak pobieżnie powiedziałem, panie Ludwiku, o kolejach życia Kaźmirza Szulca, widziałeś przynajmniéj, że nie zawsze były gładkie i miłe do przebycia, wszakże zaręczyć ci mogę, bo sam na to patrzałem, że wszelkie biedy, od pierwszéj młodości doznane, kłopoty, zawody, głody i więzienia nie wycisnęły ponurego piętna na jego umyśle; owszem, był zawsze swobodnym, nawet w samotności, miłym i ożywionym w towarzyskich stosunkach, a spotkawszy się z nim byłbyś sądził, iż od urodzenia otaczał go zawsze jasny widnokrąg; ale owe utrapienia wywarły wpływ swój szkodliwy na jego organizm. Już po powrocie z Francyi zapadał nieraz na siłach, a gdy z czasem różne niedomagania coraz wyraźniéj odzywać się zaczęły, uznał konieczność dbałości o zdrowie i zawieszenia pracy; ponieważ zaś radzili mu lekarze wypoczynek w cieplejszym klimacie, wziął urlop i pojechał, osiemdziesiątego piątego roku, nie do Włoch, ani do południowéj Francyi, lecz do ulubionéj Słowiańszczyzny. Przyciągnęła go do siebie Bułgarya, niedawno przedtem uwolniona od jarzma tureckiego i stawiająca pierwsze kroki swobodne pod opieką Battenberga. Odbywszy, w towarzystwie kilkonastoletniéj jedynaczki, podróż nie bardzo dogodną, osiedlił się w Zofii, czyli Sredcu, jak oni tam mówią. Moralnie, pobyt ten zadowolił go całkiem; czując się w swoim żywiole, zawarł znajomość z różnymi Bułgarami, nauczył się wkrótce ich języka i wszedł w bliższe stosunki z kilku wybitniejszemi osobami; kto wie, czyby nie był do końca swego pozostał w nadbałkańskim świecie, lecz okoliczności zewnętrzne podziałały niepomyślnie na stan jego zdrowia.
Może teraz jest trochę lepiéj, ale wtenczas w owéj