Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaniedbanéj w szkołach dla czegoś innego, tak iż, gdy go wypuszczono na wolność, mógł wkrótce potem w gimnazyum köslińskiem na Pomorzu odbyć resztę gimnazyalnego kursu, czterdziestego dziewiątego roku złożyć egzamin dojrzałości i udać się na uniwersytet.
Poszedł do Wrocławia, zapisał się do fakultetu filozoficznego i, obrawszy sobie zawód nauczycielski, zaczął słuchać języków, przedewszystkiem zaś historyi i geografii. Na chęci do pracy mu niezbywało, owszem należał do tych studyozów, którzy najskromniéj żyli i najwięcéj zajęci byli książkami, ale pracując dbał mniéj o cele fachowe nauczycielskie, a powodowały nim głównie względy patryotyczne i kwestye tyczące się przeszłości i przyszłości, nietylko naszéj, lecz i całéj słowiańszczyzny, do któréj silna sympatya już wtenczas się w nim odzywała. Wstąpił niebawem do Towarzystwa akademickiego i zajął miedzy kolegami wybitne stanowisko przez swoją umysłową ruchliwość i dążności narodowe, a chociaż gładko i potoczyście nie mówił, raczéj powoli, z pewnem wysileniem, potrafił jednak wytrwale bronić swych myśli i zamiarów, których wyrzec się niełatwo mu było. I tak, mimo oporów, doprowadził do skutku, że pod jego kierunkiem spółka studyozów zaczęła wydawać piędziesiątego pierwszego roku pismo peryodyczne, którego tytuł Żnicz był wyrazem zapału dla spraw ojczystych i przypominał słowiańską przeszłość.
Co poszyty tego Żnicza w sobie zawierały, niepamiętam już, panie Ludwiku, wiem tylko, że głównie Szulc podniecał go swemi artykułami i że zgasł następnego roku skutkiem braku ochotników do pisania oraz finansowych niedoborów. Jego redaktor również przykre staczać musiał walki z mamoną, która, będąc dla niego macochą, niedozwoliła mu skończyć studyów od razu i skazała go na stratę dość długiego czasu, który