Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kułami tyczącemi się bieżącego piśmiennictwa ojczystego i zagranicznego, postępów naukowych i dziejów, lecz znalazła także pokaźną liczbę zdolnych współpracowników, tutaj i w innych częściach kraju naszego. Pamiętasz zapewne, jakim sposobem, czterdziestego roku, wyrwano Tygodnik z rąk założycieli, wbrew ich woli i bez żadnego wynagrodzenia; niechcę się tu powtarzać, przypomnę ci tylko, ze ówczesne stronnictwo ruchów politycznych, będące w związku z Towarzystwem demokratycznem na emigracyi, przeciągnęło Tygodnik na swoją stronę, używszy Wojkowskiego za narzędzie. Żałuję, że niemam już listu, w którym mi o tem pan Antoni donosił, opisując zajście i doznane przykrości; były one nie małe, zwłaszcza iż prawie równocześnie udało się Stefańskiemu usunąć na korzyść swoją z ich ręki drukarnię. Niezraziło to jednak obydwóch przyjaciół od wytrwania na obranéj drodze; urządzili sobie nową oficynę, a obok Tygodnika pojawił się już pierwszego Października tego samego roku Orędownik naukowy pod ich własną firmą wydawany. Mieliśmy więc przez kilka lat w Poznaniu dwa pisma literackie niepospolitéj wartości i różnéj barwy. Tygodnik chciał być romantyczno-postępowym, Orędownik zaś klasycznie-zachowawczym; kolory te jednak często się mięszały. Powinienem był właściwie powiedzieć: cztery pisma, bo w rok po Tygodniku powstał Dziennik domowy Napoleona Kamieńskiego, a trzy lata po Orędowniku Rok Moraczewskiego i Libelta; rozwodzić się teraz nie mogę nad temi pismami, lecz, ponieważ o Poplińskim mówimy, dodam ci jeszcze, że Orędownik, który zostawał pod jego szczególną pieczą, nie szczędząc młodych literatów w krytykach swoich, miał prawo szczycić się bogactwem treści i poprawnością języka; chroniąc się przy tem od wybujałości politycznych, był nawskroś narodowym. Wszy-