Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sób objawiania ich na zewnątrz nie całkiem przystawały do siebie. Wszakże od pierwszéj chwiii powziąłem pewien szacunek dla Kantaka, widząc w nim człowieka zacnego i szczerego, pełnego uczuć szlachetnych, który tylko do dobrego dążył, chętnym i gotowym był do przysług dla każdego, silnym i otwartym w przekonaniach swoich, zręcznym w ich obronie, choć nieco apodyktycznym, a nadewszystko żywił w swojem sercu niezwykły zapał dla sprawy narodowéj. Ta sprawa, jak widziałeś, od lat najmłodszych zajmowała jego myśli, a obrona jéj prawna i publiczna przeciw wrogim zamiarom i ciemięztwom, na które jest wystawioną, stała się owem centrum i celem ostatniéj części życia Kantaka.
Roku sześćdziesiątego drugiego wybrany do sejmıu pruskiego przez okręg gnieźnieńsko-wągrowiecko-mogilnicki, lat dwadzieścia cztery blisko nie opuścił ławy poselskiéj aż do śmierci. Nie mogę tutaj, panie Ludwiku, rozprawiać obszernie o jego czynności parlamentarnéj, bo większa część odnośnych szczegółów zatarła się w méj pamięci, krótko ci tylko powiem, co każdy ze starszych potwierdzi, że przez cały czas swego posłowania należał nie tylko do choragów Koła polskiego, lecz w ogóle do najwybitniejszych osobistości w izbie sejmowéj. Natura nie poskąpiła mu daru wymowy; łatwo i obficie mówił po polsku, ale prawie biegléj jeszcze szło mu w języku niemieckim, w którym, znając go już grnutownie za młodu, nabył wkrótce przez uważne słuchanie innych i własną praktykę, tak znakomitéj wprawy, że wyrównywał bieglejszym oratorom niemieckim. Mówił zwykle bez długich przygotowań, częstokroć całkiem ex abrupto, osobliwie odpowiadając na zaczepki, a słów i myśli nie zbywało mu nigdy, chociaż czasem chwytać się mnsiał ogólników, aby mowie nadać należytą rozciągłość. Niemcy słuchali go spo-