Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czce spotkał go fatalny przypadek. Otóż kompanię jego rozbito, tak iż wielu na pojedynkę musiało się żgać z Moskalami; pana Wojciecha otoczonego zaczęto niemile bagnetami łechtać. Oparty o drzewo, bronił się jak mógł karabinkiem, ale wkrótce pokłuty padł na ziemię i zawleczony został do gromady jeńców. Pamiątka téj nierównéj walki została mu na całe życie; pokazywał mi ją raz i naliczyłem na jego piersiach i jednym boku siedemnaście wyraźnych jeszcze trójkącików. Tylko gruby płaszcz oraz rzemienie tornistra ocaliły go wtenczas od śmierci. Umieszczono go z początku gdzieśtam w lazarecie, a gdy się z grubszego wyleczył, wędrować musiał w kajdankach przez błota i śniegi aż do Bobrujska, gdzie jako miateżnik pokutował blisko trzy lata. Zapoznał się tam z rydlem i motyką, pracując po wałach, drogach i w rowach fortecznych, ale z czasem, gdy oficerowie i lekarze wojskowi poznali, że to człowiek wykształcony i dowiedzieli się o jego przeszłości, położenie jeńca uległo znacznéj zmianie; obchodzono się z nim przyzwoicie, pozwolono przebywać w mieście i zawierać tam znajomości. Rozsądnie zrobił i wyszło mu to późniéj na dobre, że, korzystając ze sposobności, wyuczył się ruskiego języka tak, iż nim biegle mówić i pisać potrafił.
Gdy wreszcie, po wielu daremnych zachodach, nadeszły ztąd wszelkie potrzebne świadectwa i reklamacye urzędowe, wrócił Cybulski trzydziestego czwartego roku do rodzinnego gniazda, ale dwa lata jeszcze trwało, nim mógł się zająć zabezpieczeniem przyszłości swojéj. Pierwéj trzeba było wysiedzieć sześć czy siedem miesięcy jako szarek w świdnickich kazamatach za rewolucyjną wycieczkę, odwiedzić tu i owdzie licznych znajomych, przedewszystkiem postarać się o fundusze odpowiednie, aby rozpoczęte dawniéj studya do szczęśliwego końca do-