Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

studya lekarskie odbywszy, przybył tu potem do nas i rozpoczął praktykę. Wiem od starszych, że powodziło mu się w tych początkach świetnie, lekarz bowiem Polak był wtenczas jeszcze osobliwością, a dr. Huison, młody, dość przystojny, elegancki w ubiorze i obejściu z ludźmi, trochę kochliwego temperamentu i parlujący po francusku, podobał się w wyższych kołach, szczególnie naszym paniom. Chłopcem będąc przypominam go sobie jeżdżącego, z miną wesołą, pięknym koczykiem, latem w granatowym fraku i nankinowych spodniach. Ponieważ illis temporibus dużo było miennego obywatelstwa i za wizyty Eskulapom częstokroć dukatami płacono, zebrał sobie nasz doktor znaczny kapitalik i postanowił użyć trochę szerszego świata. Puścił się więc za granicę, zwiedzał rozmaite kraje, bawił długo w Francyi i w Włoszech, gdy zaś po kilku latach wrócił do Poznania, zastał tu stósunki znacznie zmienione; wzmogła się liczba kochanych kolegów, dawniejsza klientela znikła lub zapomniała o nim, o nową coraz trudniéj było; mimo to miał jeszcze dość długo konie i powóz. Ale gdy z postępem starości zyskowna praktyka powoli ustawała, przeszedłszy do piechoty i przyjąwszy miejsce alumnackiego lekarza, odstrychnął się prawie całkiem od ludzi i żył do końca swych dni samotnie i niemal bezczynnie w pobernadyńskim klasztorze, gdzie mu dano urzędowe mieszkanko — Wszakże organizm jego był silny, doszedł on bowiem do lat dziewiędziesięciu, a kończąc bez rozgłosu swój żywot siedemdziesiątego piątego roku, jako stary kawaler, przekazał, w braku potomków i rodzeństwa, resztę zaoszczędzonéj fortuny dwom czy trzem przyjaciołom, którzy się w ostatnich czasach bardzo nim zajmowali.
Tuż przy gimnazyum, widzisz, panie Ludwiku, tę żółtą, jednopiętrową kamieniczkę; pozór jéj nieszcze-