Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w mieście był persona grata. Umarł już przed wielu laty i starości się nie doczekał.
Za tym dawniéj do Obstów należącym domem stoi na drugim rogu Klasztornéj uliczki kamienica, jak widzisz dość duża, która kiedyś należała także do bogatego kupca niemieckiego. Nazywał się Treppmacher i razem z Bergerem, za Prus południowych, a potem jeszcze, mniéj więcéj do dwudziestego roku, dzierzył tutaj berło wielkiego handlu i ustąpił z pola niemal równocześnie ze swoim współzawodnikiém. O naczelniku téj firmy nie mam wyobrażenia, bo zniknął z tego padołu, gdy jeszcze byłem dzieciakiem, ale znałem z widzenia całą jego rodzinę. Pani Treppmacherowa przeżyła męża bardzo znacznie; widywałem ją już jako matronę poważną, ale musiała przedstawiać za młodu znakomity okaz płci żeńskiéj, wyglądała bowiem wysoka jéj postawa, starannie przystrojona, wspaniale na ulicy, a twarz téj jasnéj blondynki miała jeszcze ślady dawniejszych powabów. Z trzech córek, które były wiernemi odbitkami mamy dobrodziejki, wyszły dwie starsze za znanych ci już kupców, ładniejsza za Grasmana, a druga za Gotthilfa Bergera; dwóch zaś synów, także białowłosych, pamiętam w niższych klasach naszego gimnazyum. Mieszkała ta rodzina, za moich młodych lat, w owym dworcu z obszernym dziedzińcem i ogrodem, którego pustki możesz jeszcze oglądać na Grobli, za masońską lożą, ale znikła zupełnie przed czterdziestym rokiem, tylko pani Bergerowa przetrzymała wszystkich i umarła bezdzietnie lat temu kilkanaście.
Nie więcéj jak o Treppmacherach powiedzieć ci mogę, panie Lndwiku, o mieszkańcach następnych domów. Ta tutaj stara kamieniczka, na któréj widzisz pod oknami dwa medaliony z geniuszykami architektury, przypomina mi typową osobistość, która dawnemi czasy, jeszcze