Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

późniéj, pracował w biurach na ratuszu, został wreszcie radzcą miejskim i wszyscy tutaj lubili tego zwinnego, wygadanego i arcygrzecznego człowieczka, który jeszcze w sile wieku na drugi świat powędrował.
Zaraz po wystawieniu téj kamienicy założył tu na dole jegomość nazwiskiem Kalkowski, ale Niemiec nie umiejący słówka po polsku, pierwszą antykwarnię w Poznaniu, jeszcze przed Lisnerem, w bardzo skromnych rozmiarach. Nieraz tam zajrzałem, bo miał przytem farby, pędzelki i papier, lecz z antyków niewiele co widać było, ile pamiętam, kilka obrazów, kilka figurek i innych starych rupieci, które dawniéj, jako amator, bez należytéj znajomości rzeczy, sobie uzbierał, a ponieważ funduszów brakło i miejsce na taki handel nie było odpowiednie, po dwóch czy trzech latach zwinął Kalkowski swój proceder, zniknął nam z oczu i nie wiem, co się z nim stało. Nie wiem także, co się stało z daleko ciekawszą osobistością, która tu przez krótki czas mieszkała na drugiem piętrze w małym pokoiku. Znał ją cały Poznań, bo to był jedyny mulat między nami, a do tego jedyny mulat polski, którego w życiu widziałem. Nazywał się Gameli, ale wszyscy mówili mu Gamel. Przodków swoich z nad Nigru lub Senegalu wyprzeć się nie mógł, twarz bowiem miał ciemuo-oliwkową, która od białéj chustki na szyi tem mocniéj odbijała, nos niewielki, nieco zadarty, oczy czarne, które zwyczajnie mocno przymrużał, a na głowie czarną, drobno pokręconą wełnę; dość wysokiego wzrostu, stawiał, chodząc, małe kroki i pierś wysuwał naprzód.
Nieraz pytałem o jego pochodzenie, ale czegoś pewnego dowiedzieć się nie mógłem; ten i ów twierdził że go na świat wydała jakaś znakomita hrabina, wymieniano nawet księżnę, lecz nazwiska ci nie powtórzę, bo to legenda arcywątpliwa, a nazwisko bardzo znane,