Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzeczą, że srebrne jéj puzderko znajduje się pomiędzy rozmaitemi ciekawościami w królewskim zamku Fischbach, na Szlązku, mieszcząc w sobie podobno wydanie Mottego, zamiast starożytnego oryginału; słychać, że je ofiarowała królowej pruskiej Elżbiecie w podarunku panna Wołłowiczowna, wywdzięczając się za jakąś łaskę. Tak się ma autentycznie sprawa z książeczką Hedvigis ducissae, którą wydał powtórnie z krytycznym wstępem 1875 roku syn młodszy profesora, Stanisław Motty.
Wracając zaś do samego profesora, powiedzieć ci mogę, panie Ludwiku, że reszta jego żywota, w publicznym i prywatnym obrębie, upłynęła wogóle spokojnie i normalnie, chociaż rok czterdziesty szósty i czterdziesty ósmy na niejednę przykrość naraziły jego rodzinę. W starości, jak za młodu, cieszył się tu u nas powszechnym szacnnkiem; dwóch synów widział przy sobie na stanowisku odpowiednim swym życzeniom i wychowaniu, które im dał, mężem jedynéj córki, Hipolitem Cegielskim, mógł się słusznie pochlubić między ludźmi i wogóle mógł być zadowolonym z owoców swéj wytrwałéj pracy i zacnych usiłowań, ale obok tego było całe niemal jego życie ustawiczną walką z cierpieniem. — Jeszcze w Miłosławiu, kąpiąc się pewnego razu zgrzany w nadto zimnéj wodzie, zapadł na astmę płucową, która go już nie opuściła. Najlżejszy powód, po większéj części nieodgadniony, sprowadzał jéj napady; tracił on wtedy możność oddychania, całe noce przesiadywał zgięty, szeroko otwartemi ustami chwytając powietrze. Takie napady powtarzały sıę w rozmaitych ustępach dłuższych lub krótszych, a gdy silniéj wybuchły, pociągały za sobą zwykle zapalenie płuc. Wszelkie środki lekarskie i wody były bezskuteczne, tylko nadzwyczajna wstrzemięźliwość i ostróżność chroniła na czas niejaki. Marcinkowski, niegdyś uczeń, a potem przyjaciel, pocie-