Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żyć przyzwoicie i stósownie do stanu, zwłaszcza z żoną i familią, jedynie urzędowym dochodem swoim, mimo wszelkiéj oględności, wystarczyć nie mógł. Dla tego też Jan Motty, jeszcze przed ożenieniem, założył u siebie pensyonat chłopców, który, raz mniéj, raz więcéj liczny, utrzymał się aż do piędziesiątego czwartego roku. Możesz sobie więc wystawić, panie Ludwiku, ile to przez lat trzydzieści kilka młodzików rozmaitych rodzin było krócéj lub dłużéj pod jego opieką. Mało kto już żyje z owego legionu, spotkałbyś jednak jeszcze kilka niedobitków. Powiadał mi profesor, że pierwszymi jego pensyanarzami byli Franciszek Czapski z Bukówca i bracia Brezowie, a wymienił mi potem, z pomocą syna, cały szereg nazwisk, z których większą część zapomniałem, przypominam sobie tylko kilka lepiéj znanych, jako to: Kościelskich, Skarzyńskich, Koszutskich, Chełkowskich, Skórzewskich, Żółtowskich, Grabowskich, Rotnowskich, Zakrzewskich, Szółdrskich, Modlibowskich, Kwileckich, Górzeńskich, Radońskich i t. d.
Pracował Jan Motty przy gimnazyum naszem lat trzydzieści cztery spokojnie i wytrwale, a za sumienną i skuteczną pracę wynagrodzony został dwudziestego piątego roku tytułem profesora i kilkakrotnie piśmiennem uznaniem od władz rządowych, zwłaszcza iż uczniowie, których przywiązanie zyskiwał sobie sprawiedliwem i łagodnem postępowaniem, okazywali w egzaminach korzyści odniesione z jego nauki. Przebywał swój zawód pod sześciu rozmaitymi dyrektorami, zacząwszy od Przybylskiego, będąc z nimi równie jak z kolegami swymi w dobrem zawsze porozumieniu, z kilku w ścisłéj przyjaźni, a do tych należeli przedewszystkiem Kaulfuss, Kasyusz, Muczkowski, Trojański, Popliński i Wannowski. Wieloletni radzca szkólny Jacob, o którym ci też już dawniéj wspomniałem, okazywał mu szczególną życzliwość; mó-