Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwiedzając kolegia i pracując nad swoją dysertacyą; w końcu lata tak mu się jednak pogorszyło, że znów studya przerwać i do Salzbrun jechać musiał. Tym razem przecież, zamiast polepszyć, zaszkodził sobie owym pobytem tak dalece, że wróciwszy po kilku tygodniach do Poznania, trzy kwartały przeleżał po większéj części zw łóżku i sam już o śmierci swojéj nie wątpił. Z nastaniem gorącéj pory mógł jednakże wyjść na świat, dzięki staraniom Marcinkowskiego, i udać się za jego radą do Reinerz. Przesiedział tam przeszło dwa miesiące i nie tylko wrócił do sił jakokolwiek, lecz rozkochał się na dobre i zaręczył z panienką z Królestwa, któréj nazwiska już niepomnę. Wzmocniony fizycznie i ożywiony moralnie, mimo prośb rodziców i odradzań lekarza, ruszył znów do Berlina i tutaj, pełen otuchy, blisko rok, kaszląc i dychając, a pracując bez przerwy, dokazał swego i, przy końcu czterdziestego drugiego, doktoryzował się, a nie długo potem złożył egzamin nauczycielski. Powiedziałem ci to, panie Ludwiku, bo to piękny i rzadki przykład zacnego sposobu myślenia i żelaznéj woli na pół żywego człowieka; powinien go sobie wziąść za wzór niejeden z naszych zdrowych i silnych młodzieńców. Jego dysertacya: De Mathia Sarbievio, Poloniae Horatio, wypracowana z sumiennością wielką, bo przeczytał Sarbiewskiego kilka razy od kołka do kołka i korzystał z rozmaitych źródeł historycznych, które wtenczas było można dostać, jest cennym przyczynkiem do dziejów oświaty naszéj w siedemnastym wieku i zawiera niejedno trafne spostrzeżenie, osobliwie w zestawieniach wierszy polskiego poety z podobnemi wierszami Horacyusza.
Doszedłszy wreszcie do celu po sześciu latach pracy i ciężkich umartwień, nie myślał Maks Kolanowski o spoczynku, który mu tak był potrzebnym i, jak mógł