Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niu swojem naturalnie wszystko i wszystkich obmywał na czyste, zostawiając tylko jednego murzynka, tj. Niederstettera, któremu miało być dyscyplinarne śledztwo wytoczone, ponieważ, jak się zdawało, proklamacye, jedynie dla informacyi władz przeznaczone, samowolnie prywatnym osobom rozesłał. I tak ubito sprawę piędziesiątego dziewiątego roku. Ale pan Władysław nie zaspał gruszek w popiele; następnego roku wystąpił z drugą interpelacyą, w któréj, na podstawie zebranych tymczasem mnogich piśmiennych dowodów, wykazał niezbicie, że nie tylko wszystko, co był poprzednio wypowiedział, prawdą jest rzetelną, lecz że nadto urzędowi mieszkańce owego narożnego domu w Poznaniu, nieodstraszeni jego rewelacyami, wytrwali w spiskowych korespondencyach swoich i robotach, a prócz tego sprowadzili do Poznania jakiegoś prostodusznego emisaryusza z Londynu, który, po krótkiéj i bezowocnéj krzątaninie, schwytany i na dwa lata w domu poprawy osadzony, miał służyć za jasny okaz kospiracyjnych zamysłów polskich. Na to odpowiedział minister Schwerin twierdząc mniéj więcéj, że interpelant powinien się był z zażaleniem swojem zwrócić do prokuratoryi i że skaranie emisaryusza Majewskiego jest sądownie uzasadnione, jako też zaprzeczając znowu wszelkim działaniom prowokacyjnym władz rządowych. W Poznaniu pozostało wszystko jak było, tylko pana Niederstettera przesadzono na inne miejsce.
Tak więc nie sprowadziły żadnéj zmiany w stosunkach tutejszych urzędowych i politycznych dwuletnie prawie zachody i wysiłki Niegolewskiego, a były one nie małe. Ile to kosztowało pracy, wytrwałości, zręczności, ile pieniędzy, żeby wykryć wszystkie sznury i nici téj podziemnéj roboty tutaj i w Londynie, żeby wybadać co się działo w biurach policyi i drukarniach nadwornych, wydostać blisko piędziesiąt listów pisanych przez Posta,