Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w mieszkaniach uczniów przedsięwzięto rewizye, celem przekonania się, czy przypadkiem nie mają broni, a znalazłszy takową, o winowajcach policyi doniesiono. Skutkiem tego nakazał radzca szkólny Brettner dyrektorowi Prabuckiemu rozesłać natychmiast nauczycieli w różne strony miasta, po dwóch, Polaka z Niemcem, którzyby rewizye odbyli i o ich wypadku policyą zawiadomili. Rozkaz ten spadł na pierwszego z Polaków Cegielskiego. Usłyszawszy o co chodzi, oświadczył natychmiast koledze niemieckiemu Hoffmannowi, który po niego przyszedł, że rozkazu wypełnić nie może, ponieważ uważa go za przeciwny charakterowi nauczyciela, stosunkom jego do uczniów i za uwłaczający honorowi nauczycielskiemu, zwłaszcza iż do załatwiania spraw tego rodzaju rządy mają policyę. Taką samą mniéj więcéj dali odpowiedź wezwani po nim młodzi jego koledzy, Motty, Bronikowski i Gruszczyński. Bezpośredniem następstwem było dla wszystkich czterech zagrożone z góry zawieszenie w urzędzie, a trzech ostatnich, jako nieetatowych, oddalono zaraz bez dalszych korowodów. Pierwszy z nich chwycił się leśnictwa, drugi gospodarki, trzeci został nauczycielem domowym; wszyscy trzej jednak, skutkiem amnestyi po czterdziestym ósmym roku, wrócili do pierwszego zawodu. Inaczéj rzecz się miała z Cegielskim; jako etatowy przebywać musiał przyjemności procesu dyscyplinarnego i straciwszy miejsce za nieposłuszeństwo w urzędzie, pożegnał się z niem na zawsze. Ciężka to była dlań chwila, pamiętam ją dobrze; — miał już żonę i dziecko, a nie miał na co się oglądać i cała tyloletnia praca zdawała się stracona. Prędko jednak pogodził się z rzeczywistością. Trzeba było coś nowego rozpocząć i nasuwał się sam przez się zawód handlu lub przemysłu, do czego niektórzy z najbliższych mocno zachęcali, a najusilniéj nalegał za-