Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do bezwzględnéj prawdy i rzetelności, nieraz przez innych była źle zrozumianą.
Chociaż do matematyki był wielce uzdolniony i w tym przedmiocie do najlepszych należał, zajmował się jednak już w klasach wyższych z upodobaniem formami językoweni, pojmowaniem i rozbiorem myśli i przedstawieniem ich stylistycznem. Ztąd też nie tylko w obydwóch językach starożytnych celował pod względem gramatycznym, lecz w prymie wypracowania jego polskie i łacińskie wznosiły się zwykle ponad zwyczajny poziom robót gimnazyalnych. Pamięta każdy z jego szkólnych kolegów, jeśli są jeszcze, jak nieraz profesor Wannowski, odczytując w klasie wyjątki z jego arkuszowych rozpraw łacińskich, nie mógł się dość nacieszyć nad owym color latinus, który je wyróżniał od innych; profesor Popliński zaś liczył go do najbieglejszych stylistów polskich między swymi uczniami. Nawet wypracowania niemieckie Cegielskiego oceniał profesor Gladisch jako wiele lepsze co do języka i formy od prac jego współkolegów germańskiego rodu; wszystkie zaś odznaczały się niezwykłym, jak na ucznia, zasobem i doborem myśli. Tak wczesną obfitość i wytrawność myśli zawdzięczał Cegielski ulubionéj swéj rozrywce w czasie wolnym od pracy szkolnéj, t. j. pilnemu i rozważnemu czytaniu poetów i pisarzy naszych i niemieckich. Wiem, że w prymie jeszcze przeczytał całego niemal Schillera i główne utwory Göthego, a Mickiewicz i Kochanowski byli już wtedy, mogę mówić, przyjaciółmi, z którymi najchętniéj przestawał.
Nauka jego, w ostatnich dwóch latach pobytu szkolnego, długiéj doznała przerwy w skutek ciężkiéj tyfoidalnéj febry; pilnowałem go wtenczas całemi dniami, bo to zaszło podczas feryi wielkanocnych; bywały bardzo złe chwile, ale się powoli wydrapał. Ponieważ jednak