Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

narodowéj lub pamiątkowym obchodzie zastałeś zawsze pana Władysława między pierwszymi; i tak na czterechsetletnim jubileuszu Kopernika, odbywającym się w Toruniu, wystąpiwszy jako przedstawiciel naszéj części kraju, mową pełną zapału uniósł słuchaczy, którzy mu się za nią, jak opiewa sprawozdanie, „grzmiącemi a długiemi oklaskami“ odwdzięczyli; a gdy wreszcie, dziesięć lat późniéj, nadeszła dwóchsetletnia rocznica zwycięstwa pod Wiedniem, starał się o to, aby ją jak najpowszechniéj obchodzono i ułożył w tym celu trafny i treściwy napis dla tablic pamiątkowych żelaznych, mających, wedle jego pomysłu, przypominać po kościołach ludowi tę piękną chwilę naszéj przeszłości.
Do pisania pan Władysław mało miał pociągu, dla tego też w rzędzie literatów stawiać go nie będziem; nawet, ile mi wiadomo, chociaż całe życie na polityce sterał, do pióra publicysty bynajmniéj się nie kwapił. Wszakże z pismami naszemi, jak się samo rozumie, był w styczności, najpierw z „Dziennikiem Polskim“ Libelta, późniéj z „Dziennikiem Poznańskim“, ostatniemi zaś laty „Warta“ i „Goniec Wielkopolski“ były tłómaczami jego myśli, czasami niesmaków, jak n. p. z powodu jubileuszu Kraszewskiego, lub prelekcyi profesorów krakowskich w Poznaniu. Występowały one zawsze gorąco i bezwarunkowo po jego stronie, ilekroć różnice zdań albo nieporozumienia w stosunkach naszych wymagać tego się zdawały.
Cóż powiesz, panie Ludwiku, że obok wszystkiego, co ci wyszczególniłem, był jeszcze nasz Władysław przez lat kilka poniekąd panem Podstolim Krasickiego i zajmował się gospodarstwem we wsi Morownicy, powiatu kościańskiego. Szło tam pod względem agronomicznym wybornie, jak sąsiedzi poświadczyć mogli, jak Niemcy nawet w pismach świadczyli. Niegolewski znał się na