Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

źniéj, zupełnie inaczéj; tu i owdzie stały jednopiętrowe budynki, przedzielone pustemi miejscami lub płotami aż do teraźniejszego jéj końca; w dalszym ciągu zaś była prosta droga, między warzywnemi ogrodami i polami, idąca do szosy berlińskiéj, obok kilku domków wiejskich. Kamienicę narożnią, naprzeciwko teatru, w któréj mieści się policya, pamiętam od najdawniejszych czasów; jest ona teraz powiększona znacznie w szerz i wzdłnż, dawniéj miała pozór bardzo skromny. Kto w niéj mieszkał przed laty, powiedzieć nie umiem, bo na Berlińskiéj ulicy, od jéj powstania za pierwszych pruskich czasów, mieszkali prawie wyłącznie Niemcy; późniéj zaś, gdy do tego domu z ratusza przeniesiono siedlisko publicznego bezpieczeństwa, unikałem go ile mógłem, pomny sentencyi nieraz od ojca słyszanéj: „jeśli ci miłe spokojne życie, to nie wchódź do apteki, policyi i sądu“.
Nie wszedłem więc w bliższą styczność z panami władającymi tutaj, z jednym tylko spotkałem się ze trzy, cztery razy w sposób całkiem nieszkodliwy. Był nim pan Minutoli, który przez lat kilkanaście, zdaje mi się, aż do czterdziestego siódmego roku, jako prezes policyi czuwał nad nami. Pierwszy raz widziałem go, nie zgadłbyś gdzie! Otóż u pana Tytusa Działyńskiego, którego czasami odwiedzał. Należał on do dość rzadkich okazów między wyższymi urzędnikami pruskimi; nie przemawiał z urzędowego trójnoga nieomylnéj wyższości, upatrującéj w każdym delikwenta albo petenta; miał ton i wzięcie wyższego towarzystwa, wszakże właściwa mu układność i grzeczność w obejściu nie była bez pewnéj przebiegłości odpowiedniéj stanowisku. Ojciec jego, jenerał Minutoli, odznaczył się przez swoje naukowe dzieła i podróże w Egipcie i Sudanie, ztąd też i syn nie przestawał na protokułach i śledztwach, lecz okazy-