Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w wielkiem in folio, zawierające przeszło osiemdziesiąt rycin sztychowanych. Ryciny porobił na miejscu malarz Fuhrmann, towarzysz Raczyńskiego w owéj podróży. Po powrocie nie rozłączyli się i Fuhrmann pozostał przy swoim mecenasie i robił dla niego rozmaite obrazy i rysunki, mieszkając już to w Rogalinie, już to w Poznaniu, zwłaszcza iż ożenił się z Polką, córką jednego z urzędników pana Raczyńskiego. Znał się dobrze z moim ojcem, ztąd też widziałem nieraz i jego i całą jego rodzinę. On sam mówił po polsku piąte przez dziesiąte, ale jego dzieci, dwaj synowie, ile pamiętam, i jedna córka, wyszły na Polaków. Fuhrmann był malarzem wcale niezłym, a jeśli go chcesz ocenić, panie Ludwiku, to idź do tumu, do owéj kaplicy, w której stoi grobowiec księdza Koźmiana; nad ołtarzem jest tam jeden jego obraz, przedstawiający przedśmiertną chwilę św. Stanisława Kostki, u góry zaś drugi, małych rozmiarów, wizerunek św. Alojzego. Co się tyczy tekstu Dziennika podróży, napisał go sam pan Edward, a chociaż nic nadzwyczajnego nie napisał, ma jednę wielką zasługę, że go napisał po polsku i nie dał się uwieść słabości, dość powszechnej wtenczas u naszych panów, popisywania się z francuzczyzną; tego nie uczynił na przykład syn jego żony, pan Bernard Potocki, wydając w Poznaniu, parę lat późniéj, opis swéj podróży we Włoszech w języku francuzkim, pod tytułem: Voyage en Italie. Ten pan Potocki znany mi był jeszcze z owych czasów, gdy z swéj podróży włoskiéj wróciwszy, bawił tu w Wielkiem Księstwie przez czas niejaki. Przychodził nieraz do mego ojca, a chociaż byłem dziewięcio czy dziesięcio-letnim chłopcem, mogła mi się osobistość jego wbić w pamięć.
Dość wysoki, cery bardzo białéj, o jasno-rudych gęstych włosach, miał nizki kapelusz z szerokiemi brze-