Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kie i trafne pojmowanie stosunków prawnych i politycznych, oraz życzliwość dla znajomych, wesołe i przyjacielskie z nimi obejście. Ze szczerym żalem szliśmy wszyscy za jego trumną, gdy, po długiéj chorobie, umarł w tym domu. Z trzech synów jego, ożenionych z Polkami, dwóch przesiedliło się do Królestwa, jeden zaś liczy się do obywateli Księstwa; dom zaś, który widzisz, jest do dziś dnia jeszcze własnością owdowiałéj pani Pilaskiéj. Z pozoru swego od najdawniejszych czasów wcale się nie zmienił, z wyjątkiem, iż na dole urządzono w nim składy, których przedtem nie było, jak ich w ogóle nie było na całym teatralnym placu przed pięćdziesiątym rokiem; dodano także do niego, kilkanaście lat temu, owa przystawkę jednopiętrową, przez handle zajętą, na miejscu dawniejszego muru, który podwórze tego domu od ulicy odgradzał.
Następujący dom, gdzie p. Żychliński ma swój skład cygar, stał i wyglądał tak samo, jak tylko pomnę, lecz kamienice za nim bezpośrednio będące powstały już w nowszych czasach, za méj pamięci. Pominąć nie mogę téj, w któréj od lat czterdziestu kilku mieści się handel przedmiotów sztuki i wystawa Lissnera. Czem jest teraz, zrobiono znacznie późniéj; pierwotnie była to skromna, jednopiętrowa kamieniczka, którą wystawił pan asesor Raabski.
Dawne już lata, jak on nie żyje, umarł bowiem czterdziestego siódmego roku, a jednak pamiętam jeszcze, że był nie małego wzrostu, dość otyły, z dużą, bladawą, lecz przyjemną twarzą i długiemi włosami i że na pierwszy rzut oka robił wrażenie poważnego i spokojnego człowieka, jakim był w istocie. Przyjaźnił się z moim ojcem już za czasów Księstwa warszawskiego, dla tego nieraz, spotkawszy się, chodził tu z nami po placu i kilkakrotnie wstępowaliśmy do niego w tym do-