Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzyńską, która nie tylko znakomicie przedstawiała osóbki wesołe i komiczne, tak młode jako i stare, lecz prócz tego, będąc ładną, żywą i dowcipną, szerzyła spustoszenie między młodą i niemłodą publicznością rodzaju mezkiego; wiem to jednak, panie Ludwiku, li tylko z opowiadania.
Po czterdziestym roku pojawił się u nas, bodajnie trzy razy, poczciwy Pfeifer z Krakowa; nie tylko poczciwy, bo był szczerze dobry i czuły człowiek, ale i pobożny, co rzadziéj się zdarza w jego zawodzie. Widziałem go wiele razy na mszy w kościele modlącego się z takim ferworem, że mnie i wszystkich patrzących dziwił i budował. On sam grał rzadko kiedy w innych sztukach, ale w znanym ci pewnie dramacie Scribego: Avant, Pendant et Après grał z zapałem rolę Napoleona, przekonanym będąc, że jest do niego podobnym. Widać wtedy było jego nadzwyczajny nastrój; wpadał na scenę szybkiemi kroki, mówił krótko i obcesowo, szczególnie co chwilę heroicznie krzyżował ręce na piersiach, a wtedy był całkiem z siebie zadowolony. Dyrekcyę objął w spadku po Chełkowskim i pozostali przy nim: Królikowski, Rychter, obadwaj Chomińscy i panna Radzyńska, lecz przyłączyła się do nich pierwsza kochanka, panna Pique, która nie tak grą, jak pięknością swoją zwracała na siebie oczy znawców i w któréj się pierwszy kochanek, pan Szturm, dopóty kochał na scenie, dopóki się z nią za sceną nie ożenił. Jako pendant do pani Pique, aby także smak estetyczny publiczności żeńskiéj zadowolnić, przywiózł Pfeifer, zdaje mi się czterdziestego siódmego roku, z sobą jakiegoś pana Thomain, młodzieńca i kochanka, na którego widok rozpływały się czułe serca, tak iż mężowie żonom swoim do teatru chodzić nie pozwalali.
Żart na stronę, panie Ludwiku, ów Thomain, jako