Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żona, od dawna na chorobę piersiową cierpiąca i to nieszczęście spowodowało Milewskiego do zwinięcia handlu i opuszczenia miasta. Zaprzyjaźniony od dawna z Kaczkowskim, znalazł u niego przytułek w Mierzewie, gdzie zawiadywał kasą i rachunki gospodarcze załatwiał. Lat kilkanaście życia przepędził w tym ustroniu, unikając Poznania tak dalece, że mi go się ani razu tutaj po jego wyjeździe spotkać nie zdarzyło.
A teraz, panie Ludwiku, wracając do owego pierwszego amatorskiego przedstawienia, powiem ci, że się udało, jak najlepiéj, zwłaszcza, iż to była rzecz całkiem nowa. Publiczność zapchała teatr od góry do dołu, chociaż miejsca dość drogo sprzedawano. Pamiętam jak dzisiaj, bo nas to wtenczas bardzo zabawiło; grano dwie małe sztuczki niewinnéj natury, z francuzkiego tłumaczone: „Matka chrzestna“ i „Złoty krzyżyk.“
Z pań występowały, ile pamiętam, w pierwszéj, pani Walentyna Cegielska, w drugiéj, panna Lekszycka i panna Sommer; z mężczyzn zaś: Bentkowski Władysław, Konstanty Grabowski, Leciejewski i Motty. Z wyjątkiem jednego, wszystko to razem już na tamtym świecie. Bentkowski służył właśnie w artyleryi konnéj; przypominam sobie, że na scenie odgrywał wybornie rolę starego majora kulejącego i krząkającego, ale za kulisami był w wielkich emocyach, żeby się nie spóźnić na nocne manewra, które go czekały.
Kilka lat późniéj, drugie takie przedstawienie ściągnęło znów tutaj tłumy publiczności, tem bardziéj, że mnóstwo osób z prowincyi miało w niem udział i że urozmaicone było żywemi obrazami. Jaką wtedy sztukę grano i jacy występowali aktorowie, tego już dzisiaj nie wiem, ale majaczy mi jeszcze w głowie ten i ów żywy obraz, które wszystkie ślicznie ułożone powszechny po-