Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chać do woli i w łokciu zginać, lecz nawet od biedy palcami ruszać. Mniejsza jednak o rękę, przypadek ten fatalny większą mu wyrządził krzywdę, gdyż w następstwie choroby i rozdraźnienia głos jego znacznie ucierpiał.
Zajął wprawdzie znowu swoje miejsce w operze, świetnie przyjęty przez publiczność, ale nie zadługo spostrzeżono zmianę w śpiewie; spostrzegano ją coraz częściéj i wyraźniéj, aż nareszcie przyszła chwila, że trzeba było pożegnać widownię tryumfów. Potrzebując znacznych dochodów do życia, a mało co poprzednio zaoszczędziwszy, urządził Roger w swym domu teatrzyk do ćwiczeń i szkołę śpiewu, a przy tem przedsiębrał wycieczki za granicę, w któréj już i mniejszemi miastami nie pogardzał. W jednéj z takich podróży zawadził także o Poznań, bodajnie roku sześćdziesiątego siódmego, i występował tu w kilku operach. Towarzyszyła mu osiemnastoletnia córka, panienka bardzo zwyczajna, bez żadnych artystycznych skłonności i mała, gruba, dość stara żona, która nie była dowodem wybrednego smaku tenora, ale nadzwyczaj troskliwie dbała o jego zdrowie, strużąc mu wytrwale kawałki jabłek, które dla odwilżania gardła połykał, gdy wracał za kulisy odśpiewawszy swą scenę.
Znać było jeszcze, że dawniéj pierwsze w swoim zawodzie zajmował miejsce. Bywały chwile, gdzie głos jego brzmiał prześlicznie, a sposób śpiewania i gra okazywały coś niepospolitego w tym rodzaju; ale często już brakło na czystości i sile, zwłaszcza że i piękne lata młodości dawno, dawno były minęły. Publiczność niemiecka, bo Polaków mało na jego przedstawieniach widywałem, przyjęła go tutaj w ogóle sympatycznie; teatr był prawie zawsze napełniony, aktorowie zaś okazywali mu wielkie uszanowanie, a pierwsza dona ówczesna,