Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mógłem, główną przyczyną jéj zawodu artystycznego była matka, wdowa po obywatelu lwowskim, która, chociaż pod względem materyalnym dostatecznie zabezpieczona, widząc w jedynaczce córce wielką zdolność do muzyki, osobliwie do śpiewu, marzyła dla niéj o losie Pattich i Lindów i kształciła ją, z pomocą rozmaitych metrów swojskich i zagranicznych, na śpiewaczkę. Panna Wanda miała w istocie głos nadzwyczaj miły, dźwięczny i czysty, wielką wprawę i pewność w modulacyi, przytem trafne odczucie i zrozumienie kompozycyi, lecz zbywało jéj na odpowiedniéj sile, żeby rozmiary wielkich teatrów zapełnić i wielkie orkiestry przegłosić. Widziałem ją tu jako Rozynę w „Cyruliku sewilskim“ i jako Małgosię w „Fauście“ Gounoda i szczerze powiem, że byłem zachwyconym, szczególnie, w pierwszéj sztuce, nie tylko jéj śpiewem, okazującym nadzwyczajną biegłość i wyborną szkołę, ale i grą, w któréj każdy ruch, każde cieniowanie twarzy zdradzały niepospolitą aktorkę. Publiczność niemiecka, licznie zebrana, a było to już po pogromie Francuzów i w początkach zapałów germańskich, okazywała widoczne zadowolenie, chociaż wstrzymywała się od hucznych oklasków, których byłaby pewno nie szczędziła, gdyby śpiewaczka zwała się Schmidt lub Müller.
Tu ztąd, ile pamiętam, udała się panna Kleczkowska do Francyi. Słyszałem, iż się tam bardzo przyjaźnie nią zajął sławny niegdyś tenorzysta Roger, który ją jeszcze douczał i na prywatnym swym teatrzyku do publicznych występów wprawiał. Nie wiem gdzie i jak występowała w Paryżu; nie było jakoś o tem rozgłośnie, musiała jednak osobistością swoją i śpiewem zrobić pewne wrażenie nawet w wyższych kołach, skoro młody hrabia belgijski van der Meer tak się w niéj rozmiłował, że, po rozmaitych ciężkich przejściach, pojął ją za żonę.