Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tnym, ożenił się Kaczkowski, dwa lata późniéj, z zupełnie młodą panienką, daleką krewną państwa Rymarkiewiczów, w których domu ją poznał. Doczekał się w tem małżeństwie spokojnem i szczęśliwem kilkoro dzieci, czego dawniéj tak bardzo pragnął; ale po dziesięciu latach wydarła mu śmierć tę drugą żonę, która w kwiecie wieku uległa, w tem samem tu mieszkaniu, straszliwéj czarnéj ospie przez jeńców francuzkich, siedmdziesiątego pierwszego roku, do Poznania przywiezionéj. Zapewne dla tego, iż nieletnim i osierociałym dzieciom trzeba było jeszcze macierzyńskiéj opieki, zawarł Kaczkowski niedługo potem trzecie małżeństwo, w którem pięć lat bodajnie przeżywszy, siedmdziesiątego szóstego roku rozstał się z tym światem. Wywieźliśmy go tu ztąd na cmentarz święto-marciński, gdzie sobie spoczywa obok drugiéj żony, lecz ani cegiełką nawet nie wskazano miejsca, gdzie leży.
Żałośnie mi się zrobiło, gdy, idąc za jego trumną, przypomniałem sobie niejednę swobodną i miłą chwilę, którą w lepszych czasach spędziliśmy razem i gdy przyszło mi na myśl jak sam przez się był twórcą swego stanowiska, jak rozumnem postępowaniem, uprzejmem i przyjacielskiem wzięciem z ludźmi, nie tylko między rodakami wielu przyjaciół, lecz i między Niemcami mnóstwo życzliwych zyskać umiał, jak własnym przemysłem zbudować potrafił fortunę, utrzymać ją i całą zostawić po sobie, aby służyła potomkom. Tymczasem, panie Ludwiku, rozmaite są koleje fortun ludzkich; jedni je budują, drudzy wywracają. Od śmierci pana Teodora minęło ledwo lat jedenaście, a Mierzewo już w obcem ręku, szczęście jeszcze, że przeszło w ręce polskie.
Na drugiem piętrze tego domu mieszkał, niedawno jeszcze, Signor Gennaro Clementi, którego nieraz zapewne na ulicy widziałeś. Pochodził z Neapolu,