Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poczciwy Maciejewski, człowiek typowy w swoim rodzaju. Zajmował on stanowisko podrzędnego, że tak powiem, adjutanta pana Edwarda Raczyńskiego. Gdy tenże bawił w Poznaniu, musiał Maciejewski być ciągle na zawołaniu i wykonywać mnogie rozkazy, wycieczki i przesyłki, a wtedy żadna ulica nie była przed nim bezpieczną; wieczorem zaś przesiadywał zwykle w bibliotece, aby, na wezwanie bibliotekarza, wyszukiwać po szafach, schylając się lub włażąc po drabce i przynosić książki dla czytającéj publiczności. Wszystkie polecenia wypełniał mówiąc tylko co koniecznie było potrzeba, bez zapału, ale ze spokojną powagą, która zgadzała się z wysoką jego postawą, długą twarzą, dużym nosem i gęstą czupryną.
A teraz pójdziemy kilka kroków daléj. Widzisz, panie Ludwiku, dość długą, jednopiętrową kamienicę, oddaloną niewielkim przestworem od biblioteki Raczyńskich, z którą, niemal równocześnie powstała. Ma nad głównemi drzwiami symbol Eskulapa, pałkę okręconą wężem; i nie bez powodu, gdyż tu, na dawniejszem pustkowiu, wybudował ją lekarz, doktór Jagielski, którego spadkobiercy sprzedali ją przy działach jakiemuś żydowi wraz z przyboczną także przez ojca wybudowaną. Dr. Jagielski był, co do czasu, pierwszym po Wolfie lekarzem polskim osiadłym w Poznaniu, jeszcze przed Marcinkowskim, i przez wiele lat należał do najbardziéj czynnych w mieście i na prowincyi. Poznałem się z nim i schodziłem nieraz, gdy już był w dość późnym wieku, lecz co mi o nim wiadomo powiem ci może, gdy zajdziem na Groblę, gdzie większą część życia spędził, bo tutaj w swéj kamienicy tylko trzy lata mieszkał. Od wieków nie zdarzyło mi się przekroczyć progu tego domu, ale z młodych lat znane mi jego pierwsze piętro, gdzie byłem kilkakrotnie i gdzie nawet dwa czy trzy razy pracowałem