Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku przypadkach, w których sam, nie wezwany, wystąpił z znaczną ofiarą, bądź datkiem, bądź pożyczką, a nieraz bezimienne robił przesyłki, bo jak liczniejszych towarzystw, tak i rozgłosu wszelkiego i ściągania uwagi na swoją osobę lękliwie niemal unikał.

Ostatnie cztery lata były dla tego zacnego człowieka pasmem smutku i cierpień tak moralnych, jako i fizycznych. Śmierć, wydzierając mu żonę, wkrótce potem najstarszą córkę, zabrała mu podporę i pociechę starości; żal po nich głęboki sprowadził zwątpienie i ponury pogląd na ludzi, przytem coraz wyraźniejsze opadanie sił, a długa i dokuczliwa w ostatnim czasie choroba położyła wreszcie koniec jego życiu w Lutym siedemdziesiątego trzeciego roku.

Wspomniawszy o Łukaszewiczu, nie mogę w żaden sposób pominąć jego żony, którą o wiele dawniéj znałem od niego, gdy jeszcze jako współwychowanka i przyjaciółka pani Maciejowéj Mielżyńskiéj, często matkę moją odwiedzała; zachowała też dla niéj aż do śmierci najżyczliwsze uczucia. Pani Łukaszewiczowa odznaczała się przedewszystkiem łagodnością, skromnością i pobożnością. Chociaż w czasach pierwszéj młodości przywykła była do życia na wyższą skalę, zwyczajnego wtedy na większych dworach, i do ciągłego niemal towarzyskiego ruchu, potrafiła się, wyszedłszy za mąż, zastósować jak najchętniéj do niezbędnych potrzeb i do cichego, jednostajnego bytu. Gdy potem znaczny na nią spadł majątek, nie mogła odwyknąć od owéj prostoty i oszczędności, które się z nią zrosły i wszakże nie czyniąc żadnéj ujmy najszczerszej gościnności, ilekroć była sposobność do jéj okazania. Mając dobre i tkliwe serce, tyle dla innych rzetelnego objawiała współczucia, tak pobłażliwie sądziła o ludziach, a przytem tak swobodnie