Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go nieraz ostatniemi czasy spotykałem na przechadzce, którą regularnie o piątéj wieczorem do dworca kolei odbywał, objawiał, w pogadankach o sprawach tyczących się narodowości lub religii, zdania słuszne i bezstronne.
Nie mógłem więc, panie Ludwiku, przejść koło tego domu, nie wspomniawszy o tym dawnym moim nauczycielu, zwłaszcza, iż go i w mieście i na prowincyi kilku jeszcze ludzi ze starszych pokoleń pewno pamięta.
O Fryderykowskiéj ulicy nic więcéj powiedzieć ci nieumiem, bo ludność jéj, prawie całkiem niemiecka, była mi nieznaną, a o dwóch czy trzech osobach, które tu przejściowo mieszkały, nadmienię ci przy innéj sposobności. Wróćmy się teraz na Królewski plac; otóż i piąta ulica, która z niego wychodzi, nazwana teraz Teatralną. Wielki dom narożny, ten po lewéj stronie, niedawno przebudowany i o całe piętro podwyższony, był pierwotnie własnością osobistości w towarzystwach poznańskich przez lat kilkanaście dość często się pojawiającéj, Salkowskiego, który go sam wybudował; okazuje to jeszcze owo wielkie S na samym szczycie umieszczone. Spokrewniony z Kramarkiewiczami, był bowiem, jak mi się zdaje, synem siostry Kaspra Kramarkiewicza, o którym ci już dawniéj wspomniałem, odbywszy szkoły w Poznaniu, kształcił się potem w berlińskiéj szkole budowniczéj i uzyskał, najpierwszy z Polaków za mojéj pamięci, stopień architekta. Osiadł potem w mieście naszem i dostał wkrótce polecenie wystawienia na Warcie, pod Obornikami, mostu, który dotychczas stoi, lecz podobno rozmaite już przechodził koleje. Jakie prócz tego inne wznosił budynki, nie jest mi wiadomo; ile sobie przypomnieć mogę, zbyt wiele zatrudnienia nie miał i może dla tego, jako i późniéj z innych powodów, zdawał się niezadowolony z ludzi i rzeczy; przynajmniéj sądy jego i wyrażenia częstokroć cierpkie, które nieraz słyszałem,