Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stała w owym kraju niezwyczajna pora; we Florencyi marzło i śniegi padały; przeziębił się tam mocno pan Rogier, a jadąc do Francyi, zaniemógł w drodze i całkiem chory przybył do Paryża, gdzie niebawem umarł u krewnego swego, pana Branickiego, w sile wieku, bo mając dopiero lat czterdzieści pięć. Był on, pod względem umysłowym, człowiekiem niepospolicie i oryginalnie uzdolnionym, tkliwego serca, szlachetnych uczuć i, skutkiem tego, nadzwyczaj sympatycznym; ale tak usposobienie nerwowe, którego bynajmniéj nie uspokoiło trochę gwałtowne życie w latach pierwszéj młodości, nie mniéj jak wyjątkowe stosunki i przygody prywatne w przybliżeniu przez Edmunda About w francuzkim romansie Germaine przedstawione, a wreszcie drażniące wypadki publiczne sprawiły, iż w ogóle Rogier Raczyński żył chwilowemi wrażeniami i marzeniami, które go rozrywały. Mało liczył się z rzeczywistością, nie stworzył sobie planu i stałego zatrudnienia, ztąd tak ciało jego jako i umysł były w ustawicznych podróżach z miejsca na miejsce, i piękne jego przymioty najmniéj jemu samemu wyszły na korzyść, a przy końcu życia zwątpienie i ponury pogląd na świat i ludzi przemagać zaczęły w jego duszy.
Odgadłbyś od razu człowieka i jego usposobienie, panie Ludwiku, gdybyś widział portret Rogiera Raczyńskiego zrobiony przez Rodakowskiego; podziwialiśmy go tu przed wielu laty w Poznaniu, na wystawie; niepodobno wierniéj oddać rysów twarzy i tego, co one wyrażały.
Syna pana Rogiera widywałem dość często jako siedmio czy ośmioletniego chłopczyka, gdy siedział tu w mieście z ochmistrzem swoim Albinem Góreckim; cieszy się do dziś dnia życiem i zdrowiem, nic ci więc o nim nie mówię, nic zresztą też nie wiem. Ale