Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jącą, jak u niejednego z demokratów widziałem, lecz że były wynikiem szczerego przekonania. Zastosowywał je gdzie mógł, w towarzyskich stosunkach; najmniejszéj nie okazując dumy lub wyniosłości, był dla wszystkich równy, dla wszystkich tak samo względny i uprzejmy, nie gatunkując objawów swéj grzeczności podług znaczenia, majątku lub stanowiska osób. Na wsi zżył się poniekąd z ludem wiejskim, obcował z nim chętnie, pomagał mu, ile mógł, w potrzebach, nieraz wyprzedzając jego życzenia. Zaprzątała go często myśl konieczności podniesienia tego ludu na wyższy stopień pod moralnym i materyalnym względem, dla tego układał i zamierzał przeprowadzić u siebie plany nieco do komunistycznych pomysłów zbliżone, jakiegoś czy podziału gruntów, czy też stosownego do pracy udziału w dochodach z dóbr większych, tego już dobrze nie wiem, ale przypominam sobie, że wydał broszurę, w któréj tego rodzaju stosunki między ludem pracującym a właścicielami i kapitalistami określał i uzasadniał. To też cały lud wiejski Czeszewa i okolicy pospieszył tłumnie na pogrzeb jego i szczerym w istocie, wzruszającym współudziałem w smutku rodziny i przyjaciół wdzięczność mu swoją okazał.
Żałować trzeba, panie Ludwiku, że, ile mi wiadomo, Karól Libelt nie znalazł takiego życiopisarza jak Stanisław Koźmian. Ja mógłem ci skreślić tutaj niedokładnie tylko, ile mi pamięć starczyła, postać tego człowieka, który przez lat czterdzieści przeszło tak wybitne stanowisko zajmował w naszem społeczeństwie i który je na zawsze zachowa w dziejach W. Księstwa jako też piśmiennictwa polskiego.
Zostańmy jeszcze chwilkę przy tym domu, panie Ludwiku; oglądając obrazy tu na pierwszem piętrze, widziałeś zapewne, prócz tych, które należą do zbioru Seweryna Mielżyńskiego i nabytych przez niego z pozo-