Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szych poręczonych, bądź téż dla uzasadnienia słusznych żądań.
Skoro tylko powstało Towarzystwo Przyjaciół Nauk, wziął Libelt zaraz czynny udział w jego obradach i pracach, z początku jako członek zwyczajny, a w ostatnich latach życia jako prezes i kilka ważnych rozpraw przy téj sposobności napisał, z których przypominam sobie w téj chwili tylko rozprawę O zasługach dwóch braci Śniadeckich, któréj przysłuchiwałem się sześćdziesiątego szóstego roku na posiedzeniu Towarzystwa. Wezwała go także do grona członków swoich Akademia krakowska, a jaką wszędzie, gdzie po polsku myślą i czują, przez dzieła swoje i czyny patryotyczne, zyskał sobie wziętość, okazało się podczas wycieczki do Galicyi, którą odbył, zdaje mi się, trzy lata przed śmiercią. Wszędzie przyjmowano go jako człowieka, którego zasługi były znane, a uroczystości i obchody, jakie mu we Lwowie zgotowano, były dowodem, że, bez różnicy miejsca, naród nasz uznaje zawsze i szanuje ludzi, którzy pracę i poświęcenie dla jego sprawy za główny swój obowiązek uważają. Dzienniki nasze w owym czasie obszernie opisywały pobyt Libelta między naszymi galicyjskimi braćmi. Do téj podróży spowodowało go, ile wiem, najbliższe jego otoczenie, aby przerwać cichy i głęboki smutek, w którym przepędzał ostatni okres swego życia.
Nie tylko doznane w działaniach politycznych i narodowych ciężkie zawody wpływały dokuczliwie na jego uczuciowe usposobienie, lecz w roku sześćdziesiątym trzecim spadł srogi cios na kółko jego rodzinne. Na wiadomość o tem, co się poza granicą Księstwa dzieje, poszli obadwaj synowie, jak niegdyś ojciec. Starszy znalazł się potem; młodszy zaś, będący wtenczas na uniwersytecie, który nie tylko zewnętrznie przypominał oj-