Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w piśmiennictwie naszem zajmował już zaszczytne stanowisko, lecz, rozporządzając czasem swoim, wolny od innych zatrudnień i w miejscu osiadły, mógł się zupełnie poświęcić powierzonemu jego pieczy zakładowi, a przytem osobistością swoją, stanowiskiem majątkowem i towarzyskiem występować z korzyścią i godnością na zewnątrz, jako jego przedstawiciel. Rozpowiadać ci tu nie będę, jak wypełniał obowiązki względem Towarzystwa do ostatniéj niemal chwili życia; spytaj się pierwszego lepszego z członków; to jednak zaręczyć ci muszę, iż malowanym prezesem nie był. Nie tylko świadczą o tem protokuły posiedzeń i roczniki, które zapełniał swemi odczytami i rozprawami, ale i stan wewnętrznego gospodarstwa, pomieszczenie zewnętrzne Towarzystwa i zbiorów jego, jakie są dzisiaj; bo wszystko prawie co jest zrobiło się za jego inicyatywą lub pod jego opieką, chociaż przyznać należy, iż miał dzielnych współpracowników w hr. Engeströmie i obydwóch kustoszach, Feldmanowskim i Kanteckim. Za jego to rządów i nie bez jego nalegań przebudowany został przodkowy budynek Towarzystwa, stanął wielki tylny gmach dla zbiorów muzealnych, do których wreszcie przystęp publiczności otworzono, i ułożyły się, ile się dało, stosunki fundacyjne i finansowe zakładu.
Prócz tego okazał Koźmian rzadką bezinteresowność, sprawował bowiem całkiem bezpłatnie ów urząd przewodniczącego, którego pensya mogła, skutkiem tego, być użytą na spłatę kosztów rozlicznych urządzeń. Gdy zaś przed siedemnastu laty, w celu obrony tak politycznych, jak szczególnie religijnych interesów naszych założonym został, głównie za staraniem księdza Jana, „Kuryer Poznański“, zasilał go ciągle Stanisław Koźmian bądź to literackiemi, bądź też politycznemi artykułami, przedewszystkiem zaś stałemi tygodniowemi odcinkami,