Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spotkaniu, wziął za nieruszającego się z dworku swego wiejskiego szlachcica; niewielkiego wzrostu, nie chudy, lecz ruchawy, twarz miał okrągłą, oczy małe i wesołe, a przyjacielskiem względem wszystkich usposobieniem i łatwością w obejściu jednał sobie każdego.
Zbliżywszy się do rodziny Łuszczewskich, upodobał sobie najstarszą córkę, która się niezwykłą łagodnością i czułością serca odznaczała; pojął ją za żonę, bodajnie dwa lata po śmierci pana Adama i przeniósł się potem do Królestwa. Tam na własnym kawałku ziemi pracując mozolnie, kochany od swoich, poważany powszechnie, przeżył jeszcze lat blisko dwadzieścia, lecz go już w Poznaniu ani razu nie widziałem. Żona jego zdążyła zaledwie, i to z nie małem poświęceniem, dokończyć wychowania pięciorga dzieci, zaczęła już bowiem wtenczas zapadać na chorobę piersiową, któréj uległa, przeżywszy męża lat tylko cztery i dając w całem życiu, a szczególnie w tym ostatnim jego ciężkim okresie, budujące dowody odziedziczonéj po matce cierpliwości i religijnéj pokory.
Pułkownik Skarżyński, do którego wrócić muszę, znacznie prędzéj od towarzysza broni los swój ustalił; wkrótce bowiem po przyjeździe ożenił się z panią Rembielińską, wdową po dawniejszym swoim prezesie, która, opuściwszy kraj z pierwszym mężem po upadku listopadowego powstania, od lat kilkunastu w Dreźnie mieszkała. Zdarzyło mi się dwa czy trzy razy widzieć w towarzystwie panię pułkownikową. Była wtenczas już nie młoda, mimo to zachowała niektóre ślady powabów, któremi odznaczała się dawniéj w salonach warszawskich. Powierzchownością, sposobem ubierania się, ustrojem głowy, nawet rysami twarzy i pewną sztywnością w postawie robiła na mnie wrażenie nie-Polki; powiadano mi też, że była panną Wels z domu i wychowanką pier-