Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stko, po niejakimś czasie, szło znów spokojnie w dolnem mieszkaniu tego tylnego domku, tylko pana Adama nie było, za którym każdy tęsknił. Ale nie długą była tęsknota dla pani Łuszczewskiéj; niespełna trzy lata po zgonie męża, w Grudniu piędziesiątego szóstego roku, przedwcześnie świat ten opuściła, skutkiem zapalenia płuc, którego wycieńczone od dawna siły jéj ciała przemódz nie mogły. Odwiedziłem ją kilka dni przed śmiercią i podziwiałem ową spokojną odwagę i chrześciańską pokorę, z którą, od pierwszéj niemal chwili choroby, końca swego oczekiwała. Spoczywa obok męża w Oporowie. Zdążyła jednak zabezpieczyć los dwóch starszych córek, zanim się z dziatwą swoją rozłączyła.
Jednę, która około dziesięć lat temu, w podobnych jak matka okolicznościach, umarła, wydała za księcia Woronieckiego; młodszéj zaś, folgując wreszcie jéj pragnieniu, którego niczem zachwiać nie było można, sprawiła habit Sióstr Miłosierdzia na wiano i poleciła ją opiece św. Wincentego a Paulo.
Gdziekolwiek, panie Ludwiku, zapytasz się w Poznaniu o siostrę Irenę, każdy cię zaprowadzi na Piotrową ulicę i wskaże dom przytułku, w którym ona, odziedziczywszy po rodzicach miłość chrześciańską i poświęcenie dla maluczkich i opuszczonych, matkuje do dziś dnia troskliwie niedołężnéj starości i cierpiącéj dziatwie.
Obadwaj synowie pana Adama wrócili do siedziby ojców, do Królestwa, gdzie, od dawna pożenieni, zajmują między obywatelstwem wiejskiem poważane stanowisko, najmłodsza zaś ich siostra, kilka lat po śmierci matki poślubiwszy pana Jana Mierzyńskiego, w młodym jeszcze wieku rozstała się z tym światem, ulegając téj saméj