Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stów należał i, jak niemal wszyscy wtenczas, poetyczne miał wyobrażenia o polityce i o Francyi, poszedł na tułaczkę i osiadł nakoniec w Paryżu. Żona podążyła za nim i była mu wierną towarzyszką aż do końca jego życia. Nie ręczę za to, ale widzi mi się, że pochodziła z Niemojowskich, także w Kaliskiem osiadłych. Kiedym ją poznał, była to jeszcze dość młoda, niewielka blondynka, z miłym, po części smutnym wyrazem twarzy, szczupłéj budowy ciała i spokojnego usposobienia. Mąż jéj, również niewysoki, ale ciemny brunet, ruchliwy, choć wcale nie chudy, z pełną, okrągłą twarzą, małemi i żywemi oczyma, miał w sobie coś bardzo ujmującego i wzbudzającego zaufanie.
Żyli państwo Ordęgowie wtenczas bardzo cicho i skromnie, bo zasiłki z kraju, gdzie majątek ich, przed rządem ukrywany, po części się stopił, z trudnością i szczuple dochodziły i zajmowali się troskliwie wychowaniem synów, którzy ich nadziei nie zawiedli, gdyż jeden, ile słyszałem, zajmuje ważniejsze stanowisko między inżynierami rządowymi, drugi zaś odznaczył się jako dyplomata w Rumunii i niedawno temu w Maroku. — Przybywszy do Francyi młody jeszcze, miał pan Józef Ordęga, jak mi sam powiadał, z początku żywy udział w obradach i działaniach Towarzystwa demokratycznego, zapalając się do jego wyobrażeń i dążności, lecz z czasem powściągnął się w tym kierunku, a raczéj wszedł na inne tory, prowadzące do ścisłego pojednania zasad demokratycznych z przekonaniami religijno-katolickiemi. Zwyczajnie opinia publiczna widzi zupełne przeciwieństwo między demokracyą a katolicyzmem w polityce i praktyce życia; ale któż to, panie Ludwiku, pierwszy wskazał ludziom i wyrzekł, że wolność, równość i braterstwo, wynikające z miłości wzajemnej, powinny być podstawami społeczeństwa, spójnią łączącą