Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z nami na niektóre kolegia, a przytem kształcili się artystycznie, jeden w malarstwie, drugi w muzyce. Staréj pani Czapskiéj nie miałem sposobności poznania, chociaż blisko dwa lata wtedy bawiła w Berlinie i odbywały się u niéj regularnie co tydzień wieczorki dla towarzystwa polskiego, na które uczęszczali koledzy nasi o herbach i cięższych kieszeniach ale my, homines de plebe, trzymaliśmy się z daleka. Jednakże młodzi Czapscy kumali się z nami bez różnicy i przychodzili do nas, a były to chłopcy wesołe i ugrzecznione, z którymi łatwe było pożycie. Maryana widywaliśmy najczęściéj i pamiętam, iż nieraz za jego przybyciem usuwaliśmy cukierniczki ze stołu, albowiem, podczas rozmowy, zwykł był kawałkami cukier wyjadać. Obok innych zatrudnień, oddawał się z upodobaniem malarstwu, uczęszczał do pracowni któregoś z profesorów akademii i już wtenczas zupełnie udatne robił obrazki.
Gdy potem Czapscy z matką Berlin opuścili i lata szły po latach, słyszałem tylko od siostry ich, pani Franciszkowéj, że mieszkają sobie na Litwie jako osiadli obywatele, pożenieni i ojcowie rodzin. Nie śniło mi się, że ich kiedy zobaczę; prawdziwe jednak to arabskie przysłowie: „góra z górą się nie zejdzie, ale ludzie z ludźmi.“ Spotkałem tu w Poznaniu, w Bazarze, najpierw Adolfa, nie pamiętam już dobrze roku, który uciekał za granicę z powodu jakiegoś rozruchu na Litwie, czy też przygotowań do powstania. Nie poznałem go z początku, bo z cienkiego dawniéj młodzieniaszka przemienił się w silnego, rozrosłego, wąsiatego szlachcica. Późniéj zaś zszedłem się u Żupańskiego niespodzianie z Maryanem, którego również trudno mi było poznać, bo nie tylko się zmienił na twarzy, ale i na siłach podupadł skutkiem sercowéj choroby, która go niedługo potem wtrąciła do grobu. Umarł u nas w Księstwie,