Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

polskiéj w wyższéj matematyce i w naukach z nią w styczności będących założono; że wspierał tamże własnym kosztem kilku młodzieńców, bo w tym celu kilka razy porozumiewał się ze mną; że po śmierci ojca nie szczędził starań i wydatków na dalsze wydawnictwo Tomicianów i na druk innych rękopisów księgozbioru kórnickiego i biblioteki Czartoryskich, jako też kilku dzieł naukowych matematycznych i tłumaczeń pisarzy starożytnych; że okazał nie mało osobistego poświęcenia i odwagi będąc jednym z przywódzców i organizatorów powstania z roku 1863; że wreszcie, przy schyłku niemal życia, wspaniałomyślną ofiarą znacznych kapitałów umożebnił założenie w Poznaniu Banku włościańskiego.
W owéj drugiéj połowie życia widziałem go tylko dwa razy. Podczas wielkiéj wystawy paryskiéj za Napoleona III, odwiedziło go nas dwóch dawniejszych jego i bliższych znajomych w Hôtel Lambert, gdzie mieszkał z żoną; poznaliśmy zaraz ze sposobu przyjęcia, równie jak z tego, co do nas mówił, że się znacznie zmienił i żałowaliśmy, że się tak zmienił.
Kilka lat późniéj spotkałem go w Poznaniu i odniosłem bolesne wrażenie, bo widoczne już były u niego, na ciele i na umyśle, skutki porażenia, któremu uległ niedawno przedtem. Na pogrzebie jego w Kórniku, umarł zaś przedwcześnie, gdy usłyszałem trzask łamanéj nad grobem tarczy herbowéj, przejął mnie serdeczny smutek; stanęły mi bowiem przed oczyma postacie ojca i syna w pełni życia, zasługi pierwszego, nadzieje, które się z młodością drugiego łączyły, szlachetność, nieocenione serce i miłość ojczyzny obydwóch, a obok tego pytanie: „Iluż jeszcze takich mamy na tem stanowisku?“ — Z pięciu córek państwa Działyńskich cztery poszły za mąż; trzem już owdowiałym nie poskąpiły losy ciężkich utra-