Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sitówiem i tatarakiem zarosły, już to skrzyniami do ryb zajęty, w czasie letnich upałów pełen mułu i błota; górną zaś połowę, przestwór pusty, niebrukowany, po większéj części trawą i zielskiem pokryty. Jeden bok tego rynku, gdzie teraz sąd apelacyjny, tworzyła najpierw narożna, przy ulicy Fryderykowskiéj, kamienica jednopiętrowa, gdzie mieściły się biura więzienne i sąd kryminalny; daléj wysoki mur, zamykający podwórze więzienia, po nad którym sterczały, w oddaleniu, małe okna piętr więziennych, obsadzone nieraz ciekawemi fizyonomiami delikwentek; wreszcie młyn biorący wodę swoją z wspomnionego stawu.
Po za młynem było kilka domków i podwórza, na których miejscu, trzydziestego drugiego, czy trzeciego roku, wystawiono ów duży i, szczerze mówiąc, szpetny budynek miejskiego sądu, gdzie teraz są rozmaite biura hipoteczne, kasowe i poborowe. Boku przeciwległego nie tworzył jeszcze wtedy, jak dzisiaj, ów nieprzerwany szereg kilkopiętrowych kamienic; przeciwnie, były tam, ile pamiętam, w odstępach leżące trzy, czy cztery domki nie murowane, tylko lepione, pod szkudłami, a za niemi ogródki; róg Działowego placu zajmowała taż sama stojąca tam do téj chwili kamienica, róg zaś Fryderykowskiéj ulicy tworzył dość długi bezpiętrowy, murowany dom, w którym przez wiele lat mieściły się szynkownia i łazienki żyda Pinkusa. Czwarty bok wreszcie, naprzeciw Fryderykowskiéj, zajmowały po większéj części płoty i tylko jednę tam pamiętam niemal w środku stojącą dwupiętrową kamienicę, żydowską oberżę, któréj szyld bawił nas chłopców dwuznacznym niby napisem swoim: Gasthaus zum Tyroler. Byk; Byk, rozumie się, było nazwisko właściciela.
Otóż koniec Wilhelmowskiéj ulicy i Sapieżyńskiego rynku doprowadził nas, jak widzisz, do Działowego