Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tych pożyczek, dając zaś z pozostałości swoich, w miejsce pensyi emerytalnych, sowite jednorazowe wynagrodzenia tracącym posady urzędnikom. Wszyscy dyrektorowie, z wyjątkiem Nieżychowskiego i Stanisława Stablewskiego, który był za młody, mieli udział w narodowych walkach, już to pod Napoleonem, już też trzydziestego pierwszego roku, a z pracujących w biurach większa część do weteranów listopadowych należała. Wesołowski, dwaj Kwaśniewscy, Mielcarzewicz, Słupecki, Wilden, Leciejewski, Jankowski, Januszyński, Mendych, Chlebowski spełnili wszyscy ten obowiązek; niektórzy z nich mieli krzyż złoty, a dwaj stopień kapitana; żaden z nich już nie żyje. Z pierwszymi spotykałem się czasem, nie będąc z nimi zresztą w bliższéj styczności, już z powodu znacznéj różnicy wieku.
Wesołowski, słusznego wzrostu i bardzo przystojny, robił wrażenie, jak mówią nasze panie, „dystyngowanego kawalera;“ żył niemal wyłącznie w kołach szlacheckich i w bliskich był stosunkach z domem Łuszczewskich, a do istot miejskich mało się zbliżał. Umarł jeszcze przed zamknięciem landszafty; znajomi żałowali go szczerze jako zacnie myślącego człowieka i pamiętam, że wspominano mi o nim kilka razy z wszelkiem dla jego przymiotów uznaniem.
Starszy Kwaśniewski, równie wysoki i elegancki jak jego kolega, znacznie jednak chudszy i nieco ospowaty, odznaczał się wesołą zawsze fizionomią i grzecznością dla wszystkich; miał za żonę najstarszą córkę sędziego Rylla, parę lat tylko, umarł bowiem także w sile wieku, nie zostawiwszy potomstwa.
Teofil Mielcarzewicz nie mniejszym był co do wzrostu, od poprzednich, lecz w ogóle w niższych żył kołach, a raczéj żył samotnie. Wieczorami przesie-