Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyręczył go więc niebawem dr. Marcelli Motty, mogący wtenczas właśnie czasem swym rozporządzać. Ten także z początku pisał ile był w stanie i chwytał kogo mógł do pomocy, najczęściéj Antoniego Rosego i ks. Aleksego Prusinowskiego, i dopiero po św. Michale t. r. ustaliła się stanowczo redakcya „Gazety“, którą objął Motty i do któréj, prócz Cegielskiego, przystąpili Władysław Bentkowski i Ryszard Berwiński. Taka była, panie Ludwiku, geneza „Gazety Polskiéj“ w tym domu mendelsohnowym.
Pójdźmy teraz daléj; ta kamienica tutaj, druga od rogu Berlińskiéj ulicy, łącząca się z dawniejszym budynkiem Ziemstwa, pamięta bardzo wesołe czasy, osobliwie między rokiem czterdziestym a sześćdziesiątym i nieco daléj, kiedy się zwała Hotelem bawarskim. Monarchą był tam, jeśli się nie mylę, jakiś pan Przybylski, nomine Polonus, ale w rzeczywistości Niemiec. Miał on podobno zmysł szczególny do organizowania dobrych obiadów i wynajdywania wybornych win, dla tego też hotel jego bardzo był zwiedzany przez naszych młodych i starych panów lubiących składać Cererze i Bachusowi świetne ofiary, podczas których gospodarz sam, z wielką ochotą sprawował czynności arcykapłańskie. Szampania była krainą, do któréj tam najczęściéj przedsiębrano wycieczki, a nawet królowie egipscy chętnie w hotelu bawarskim gościli. Pamiętam, iż dwaj moi dawniejsi koledzy szkolni przez czas niejaki wybitną w tych murach odgrywali rolę, zajeżdżając zwykle świetnemi czwórkami. Nieświetnie skończyły się jednak dla nich hotelowe i niehotelowe rozkosze. Jeden, przez kilka lat używszy i nadużywszy marności tego świata, ujrzał nagle dno worka, z którego się nic już wydrapać nie dało, i zamiast szesnastu końskiemi nogami, potem parą własnych przemierzał Wilhelmowską ulicę z góry