Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obdarzyć Poznań galeryą obrazów imienia Raczyńskich, zwłaszcza że już miał zbiór bardzo znaczny, który późniéj nadzwyczajnie pomnożył. W istocie budynek wystawiono i urządzono w tym zamiarze; byłem tam kilka razy i widziałem wewnątrz dwie rozległe i wysokie sale z wielkiemi oknami; na niskim parterze znajdowały się jakieś małe pokoiki. Stało to sobie potem tak pustkami przeszło lat dwadzieścia, aż wreszcie pojawił się Mylius, oberzysta z Berlina, kupił, podobno za liche pieniądze, przebudował i galerya obrazów zamieniła się w hotel. Pan Atanazy Raczyński, pruski dyplomata, przy końcu poseł w Madrycie, sercem i duszą najwyższym kołom dworskim i rządowym pruskim oddany, rozgniewał się zapewne na współrodaków swoich, do których nigdy nie miał słabości, za to, że w roku trzydziestym i na emigracyi byli niegrzeczni, i, aby ich ukarać, porzucił myśl przeniesienia swych obrazów do Poznania i skończył na tem, że je darował rządowi, czy tam Berlinowi, gdzie je zapewne nieraz oglądałeś. Chociaż mówiono także o niesnaskach z bratem, zdaje się, iż powyższa przyczyna jest aż nadto prawdopodobną; wiadomo bowiem, że pan Raczyński, z wstrętu do wszystkiego co nasze, dzieci swych po polsku uczyć nie pozwolił i córki wydał za Niemców, czy tam Węgrów. Jedna z nich była rzadkiéj piękności, i przypominam sobie z czasów uniwersyteckich, że nieraz kwadransami staliśmy przed kościołem św. Jadwigi w Berlinie, aby widzieć wychodzące po mszy panny Raczyńskie. Syn jego, Karól Raczyński, żyjący jeszcze w Bawaryi, gdzie się z księżniczką niemiecką ożenił, nie podziela wstrętów ojcowskich; zapoznał się, jak pamiętam, z kilku moimi kolegami uniwersyteckimi, nauczył się po polsku i nieraz, ile słyszałem, okazał dla Polaków życzliwe chęci. Ponieważ jest bezdzietnym, piękne jego dobra tutaj w Księstwie przejdą, jak słychać,