Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ści zebrał sam w swych wycieczkach po górach szwajcarskich, a który gimnazyum poznańskiemu darował. Miałem wtenczas lat jedenaście i sam zbierałem kamyszki, dla tego mnie bardzo zajmowała ta operacya oznaczania, klasyfikowania i pakowania minerałów i pamiętam jak się dziwiłem nad tem, że pan Seweryn każdy okaz nazwał i opisał, nad niejednym dłużéj rozprawiał. Nie mniéj dobrze pamiętam jego ówczesną zewnętrzność, był bowiem wysoki bardzo chudy, długie miał włosy i chodził w żupanie i kontuszu, z krzywą turecką karabelą u boku.
Kilku młodych ludzi przed powstaniem w podobnym stroju narodowym widziałem; innych nie znałem i nazwać ci tylko mogę jeszcze jednego z przyjaciół Mielżyńskiego, Józefa Napoleona Czapskiego, który u mego ojca bywał. Słyszałeś przecie, panie Ludwiku i czytałeś o związkach kosynierskich, wolnomularskich, o spiskach, które po roku dwudziestym w Królestwie znaczną liczbę wojskowych i młodzieży zajmowały, wyswobodzenie Polski mając na celu. W Wielkiem Księstwie znalazły one natychmiast oddźwięk i gotowy udział u ludzi gorętszego serca i śmielszego usposobienia, między którymi wymienię ci tylko jenerała Umińskiego, majora Prądzyńskiego, pułkownika Sczanieckiego, Józefa Krzyżanowskiego, Karola Stablewskiego, braci Potworowskich; innych już nie pamiętam. Otóż do najżarliwszych między nimi, należeli wszyscy trzej Mielżyńscy. Nie przyszło, jak wiesz, do wybuchu; większa część spiskowych przypłaciła turmą swój patryotyzm. Maciéj jeden z pierwszych uwięzionym został i osadzony w Toruniu; nie długo potem spotkał Seweryna los podobny, bądź to za współudział w związkach, bądź to za list, który wystosował do króla w sprawie i obronie swego brata.