Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chwila pożądana; ponieważ jednak salka była nie wielka, wszyscy od razu pomieścić się nie mogli i wraz ze mną połowa niemal gości pozostała czekając dyskretnie. Gdyśmy potem, po ustąpienie pierwszéj partyi, na plac boju weszli, stanęliśmy zdumieni; zaiste Sahara bardziéj pustą nie jest! Ujrzeliśmy tylko gołe stoły i na nich tu i owdzie próżne butelki i talerze; wszystko stało się łupem licznego batalionu sług i kelnerów, którzy, uwijając się jeszcze, spoglądali ironicznie na nas powarzonych. Ale dość długo już chodzimy po bazarowéj sali, panie Ludwiku; tęsknisz zapewne za świeżem powietrzem, a więc proszę daléj na ulicę.
Właściwie jednak o téj Nowéj ulicy nic ci już nie mam do mówienia, bo niemal wszystkie łączące się z nią, pamiątki moje wyczerpałem; chyba ci jeszcze coś o jednym domu nadmienię, to jest o narożnym naprzeciw Bazaru, zamieszkiwanym przez jenerałów dowodzących naczelnie siłą zbrojną prowincyi. Zdziwisz się może, gdy ci powiem, że przez kilka miesięcy po kilka razy na tydzień w tym domu bywali moi dwaj bardzo bliscy znajomi i z jakiego powodu bywali. Gdy chodziłem do szkół, mieszkał tutaj jeneral Grolmann. Przysłano na początku rewolucyi listopadowéj tego jenerała do nas jako dywizyjnego wraz z feldmarszałkiem Gneisenauem, niegdyś szefem sztabu Blüchera, jednę ze znakomitosci tak zwanych Freiheits-Kriege. Gneisenau, dzierżąc wówczas naczelne dowództwo nad czterema korpusami w W. Księstwie i Prusach, czynił co mógł, by wspierać usiłowania Moskali i miał podobno rozkaz zaczepnego działania w razie gdyby Polacy zupełną byli zyskali przewagę.
Nie długo jednak bawił w naszych stronach, już bowiem w sierpniu trzydziestego pierwszego roku zmiotła go cholera, która wtenczas, po raz pierwszy nawie-